ggf

aaa4

-No, to nie wytrzeszczaj slepi, patrz w ksiazke. Obejrzyj sobie dokladnie kazdy wyraz. Dzisiejszego wieczora nie chce slyszec najmniejszego zajakniecia, najmniejszej pomylki, zrozumiano? Tym razem Capricorn ma dostac dokladnie to, czego zada. Juz ja tego dopilnuje. Meggie poczela bladzic oczami po literach. Nie rozumiala ani slowa, myslala tylko o Mo i o nocnych strzalach. Udawala, ze czyta, odwracajac kolejne strony, podczas gdy Mortola nie spuszczala z niej oka. Wreszcie Meggie podniosla glowe i zamknela ksiazke.

-Skonczylam - oznajmila.

-Tak szybko? - zdziwila sie Sroka. Meggie milczala. Spojrzala na Baste, ktory ze znudzona mina opieral sie o fotel Mortoli.

-Nie bede czytala dzis wieczorem - oswiadczyla. - Dzis w nocy zastrzeliliscie mojego ojca. Basta mi o tym powiedzial. Nie przeczytam ani jednego slowa. Sroka odwrocila sie do Basty. 411

-Co to ma znaczyc? - spytala gniewnie. - Myslisz, ze bedzie lepiej czytala, jak jej zlamiesz to glupie serce? Powiedz jej, zescie go nie trafili, no juz! Basta spuscil wzrok jak chlopczyk, ktorego matka przylapala na goracym uczynku.

-Przeciez jej mowilem - burknal. - Cockerell nie umie strzelac. Nawet nie drasnal jej ojca. Meggie zamknela oczy pod wplywem naglej ulgi. Zrobilo jej sie cieplo na sercu, czula sie cudownie. Wszystko bylo dobrze, a co nie bylo dobrze, to bedzie. Szczescie dodalo jej odwagi.

-Jest jeszcze cos! - zawolala zuchwale.

Czego ma sie obawiac? Potrzebuja jej. Tylko ona moze sprowadzic tego Cienia. Nikt inny - oprocz Mo, ale jego jak dotad nie zlapali. I nigdy nie zlapia.

-Co takiego? - Sroka delikatnie przygladzila zaczesane do tylu wlosy.

Ciekawe, jak jej wlosy wygladaly dawniej, gdy byla w wieku Meggie. I czy juz wtedy miala takie waskie wargi?

-Bede czytala tylko pod warunkiem, ze zobacze Smolipalu-cha, zanim go... - Nie dokonczyla zdania.

-Po co?